czwartek, 21 sierpnia 2014

Noc Kairu

Kair nocą, fot. Wikipedia



Lubię bardzo paczuszkę dostać, nawet małą, z koralikami i kamykami. Rozpakowuję niecierpliwie, żeby najszybciej zobaczyć, co w środku. No tak, sama przecież zamawiałam, to powinnam wiedzieć, co zawiera. Ale zdjęcie w internecie, bo zakupy tak robię, to nie całkiem to samo, co koralik na dłoni. Niektóre, a nawet większość, zdecydowanie ładniejsze w realu. I to samo kamieni dotyczy, nawet jeśli te syntetyczne są.
Ostatnio spodobały mi się kamyczki 'Noc Kairu'. Sama nazwa jest frapująca; nie tylko przywodzi na myśl niebo granatowe, miliardem gwiazd migające, nisko, nad głową, prawie na wyciągnięcie ręki. Ale i wyobraźnia zaczyna pracować. - Oplotę kamyki koraliczkami Toho, zrobię kolczyli, powieszę na długich biglach, - planowałam.

Oczywiście nie jestem na etapie tworzenia wzoru na rysunku, doboru kolorów do projektu, itd. Moje planowanie to rozsypanie koralików, przymierzanie do nich kamienia i...  rozpoczynam oplatanie.
Do 'Nocy Kairu' ciemnogranatowej, z drobinami srebra i złota (które faktycznie są syntetyczną otoczką kamienia) dodałam koraliki w kolorach 
 metallic iris brown, metallic cosmos, smoky topaz i opaque jet.

Kiedy już oplotłam jeden z kamieni, wydał mi się on za duży na kolczyki. Sam ma 15 x20 mm, a z oplotem dużo więcej. Poza tym był jakiś taki, niewykończony:



No to zmieniłam plan. Doplotłam mu pikotki i krawatki, czyli zrobiłam wisiorek.
A jak wisiorek, to wiadomo, musi na czymś zawisnąć. Więc dorobiłam jeszcze dwa sznureczki z zapięciem na guziczek i petelkę z tych samych koralików. I już miałam naszyjnik, który tak się prezentuje:




Będzie na upominek, tylko czy się spodoba?

1 komentarz:

  1. Muszę Małgosiu pochwalić Twoją interpretację - jest niesamowicie piękna :)

    OdpowiedzUsuń